Kraj nawiedziły silne wiatry i ulewne deszcze, które skutkowały zamknięciem szkół oraz zawieszeniem lotów w regionie Morza Południowochińskiego. W epicentrum tego ekstremalnego zjawiska pogodowego wiatry osiągają prędkość 234 km na godzinę, co oznacza, że jest to drugi do tej pory najsilniejszy tropikalny cyklon w tym roku. Groźniejszy był jedynie huragan Beryl.
Kolejne kraje zagrożone nadejściem tajfunu
Chiny nie są jedynym krajem dotkniętym przez żywioł. W ostatnim czasie Yagi zabił 16 osób, uderzając w północne Filipiny. W Hongkongu, Makau, Hainan i Guandong nie działa transport publiczny, a w Wietnamie i Laosie lotniska, gdzie tajfun ma dotrzeć w najbliższych dniach.
Władze lotniska w Hongkongu przekazały w czwartek, że połączenia powoli będą przywracane, po tym jak 50 z nich zostało odwołanych. To siedmiomilionowe miasto obniżyło poziom zagrożenia tajfunowego, ponieważ przewiduje się, że wiatry osłabną wraz przesuwaniem się żywiołu dalej na wschód.
Tajfun niszczył wszystko
Tajfun Yagi uformował się ze wschodnich wiatrów nad Filipinami i tak jak tajfun Rammasun, który zabił 88 osób w południowych Chinach w 2014 r., dotarł do Chin. W nocy z środy na czwartek osiągnął pełnię mocy i niszczył wszystko, co napotkał na swojej drodze. Jak podaje Reuters, powołując się na opinię naukowców, tajfuny rosną w siłę wskutek nagrzewania się oceanów, które wchłaniają coraz cieplejsze powietrze - efekt zmian klimatycznych. Nazwa Yagi pochodzi od japońskiego słowa oznaczającego kozę i zarazem konstelację Koziorożca.